fabuła
Przysiądź wędrowcze, winnym Ci opowieść za to piwo. Wiedz, że na rozmówcę trafiłeś przedniego niemal równie co karczma w której przyszło nam się spotkać. Opowiem Ci jak dzieje biegły, jak lata galopowały, a wiedz że i ja swoje już przeżyłem, z resztą widać. Tak więc pozwól, że nabiję fajkę i zacznę od samego początku. Wiesz, że na początku była ciemność, to powszechna opinia, i co rzadko spotykane wśród powszechnych opinii, prawdziwa. Ciemność tą zamieszkiwało troje mieszkańców. Mieszkańcy ci postanowili wspólnie stworzyć coś wspaniałego, stworzyć świat. Ale nie taki jak my znamy dziś, oj nie... Kalisto- matka, wraz z Prymą i Draohrem powołali do istnienia kamienisty glob. Glob był jednak martwy, co strasznie smuciło Prymę. Zaszlochała nad tworem który podług niej był nieudany. Łzy które nań padały tworzyły rzeki, rzeki łączyły się zaś w morza, a te w oceany. Kalisto była zachwycona, susza współgrała z wodą. Zstąpiła wraz z pozostałymi na ziemię. Dała im wolną rękę w tworzeniu. Do gotowego dzieła bowiem wiele brakowało. Prym i Draohr poszli nad rzekę. Każde wzięło glinę i ulepiło z niej postać na swoje podobieństwo. Prym przelała w swoje małe dzieło umiłowanie do piękna, chęć czynienia dobra i wrodzoną wrażliwość. Draohr zaś gnuśność, twardoskórność i umiłowanie prostoty. W ten sposób powstały dwie pierwsze rasy. Elfy i krasnoludy. Kalisto jednak też nie próżnowała. Podniosła z ziemi ziarno piasku, obróciwszy je w ręku, rzuciła na ziemię. Z ziarna wykiełkowało drzewo które wystrzeliło ku niebu. W ślad za nim poszło jeszcze wiele, wiele ziaren. Tak powstał las. Las był piękny, elfy więc wybrały go na swój dom. Draohr widząc to, wziął z rzeki kamień i rzucił go przed siebie. Kamień uderzywszy w ziemię wyrósł do rozmiarów góry. Obróciwszy się do krasnoludów nakazał im drążyć góry w poszukiwaniu kruszca i domu. Jako nakazał, tak uczyniły. Jak wiesz, robią to do dziś. Jeno oni wiedzą co tam znajdują. Siebie zaś pierwsi mieszkańcy nakazali nazywać bóstwem. Zebrali się oni na polanie gdzie postawili ołtarz. Rozmawiali i wykłócali się co jeszcze stworzyć należy. Ktoś bowiem nowym istotom służyć musi. Tak oto Kalisto pstryknęła w palce, a z lasu wyszły najróżniejsze istoty. Konie i koty, psy i żuki, ptaki dzikie, trzoda chlewna i gady wszelakie. Na ostatku z lasu wyszła małpa. Figlarna ta istota spodobała się i Draohrowi i Prymie, oboje więc ucałowali małpę w czoło. Jakoby na komendę ta stanęła da prosto i mówić zaczęła. Kalisto z uśmiechem twór nazwała człowiekiem i zrównała go z krasnoludami i elfami wywyższając ponad konie i kury, gady i trzodę.
Bowiem to ta istota pocałunek od bogów otrzymała.
Chwile wcześniej niebo było czyste i niebieskie, lecz nagle wysoko na niebie pojawił się wir ciemnych i złowróżbnych chmur. Wieśniacy patrzyli w górę ze strachem i niedowierzaniem. Chmury skupiły się i z ciemniejszego wiru, zaczęły wypadać iskry błyskawic. Niedowierzanie ustąpiło panice, gdy na dół zaczęły się sypać wielkie kule ognia, niszcząc domy i podpalając każdego w pobliżu. Lud wśród krzyku i chaosu, rzucił się do poszukiwania osłony, lecz nawałnica była zbyt gwałtowna i silna. W ciągu kilku minut całkowicie zniszczyła wioskę. W międzyczasie mieszkańcy Królestwa Venegrod,patrzyli z oddali jak na wyspę na wschodzie opada zniszczenie. Zaklęcie czarodzieja zadziałało, katastrofa została oddalona. Przeżyliśmy-ktoś krzyknął z oddali i tłum zaczął wiwatować. To był znak że Bogom którzy założyli ich świat, nie podobało się to że większość ludzi zaczęła się buntować najbardziej Elfy i Krasnoludy. Niby potem nastał pokój, ale nie wiadomo na jak długo. Chodziły podszepty między mieszkańcami kraju że gdzieś powstawało tajemnicze stowarzyszenie, które chciało wszystko zniszczyć, lecz wieści nie były zbyt pewne.